Blog - Pociąg do którego nie wsiądziemy: O nowych formach zaangażowania w erze sztucznej inteligencji

Czy jesteś gotowy na największą rewolucję w miłości i przyjaźni od tysięcy lat? Za dziesięć lat twój najbliższy powiernik może nie oddychać, nie mieć ciała, a jego uczucia będą generowane przez algorytm. Nie chodzi o science fiction, ale o naszą nieuniknioną, hybrydową przyszłość. Esej "Pociąg do którego nie wsiądziemy" to nie futurologiczna fantazja, ale głęboka i poruszająca analiza tego, jak sztuczna inteligencja na zawsze zmieni najintymniejsze wymiary naszego życia. Przeczytaj, zanim podejmiesz kolejną ważną decyzję sercową.
Wyobraźmy sobie scenę z nieodległej przyszłości. Dwoje ludzi w kawiarni. Siedzą przy stoliku, ale nie patrzą na siebie. Ich wzrok jest skierowany na smartfony, przez które prowadzą intensywną, pełną emocji rozmowę… z asystentami AI. On zwierza się swojej cyfrowej powierniczce z problemów w pracy, ona konsultuje z algorytmem najlepszy sposób na odpowiedź w trudnej rozmowie. Są fizycznie razem, lecz emocjonalnie połączeni z bytami, które istnieją tylko w chmurze. Ta pozorna schizofrenia społeczna może stać się nową normą. Za dziesięć lat relacje międzyludzkie nie ulegną destrukcji, lecz głębokiej i nieodwracalnej transformacji, w której granica między ludzkim a nieludzkim partnerem stanie się niepokojąco płynna.
Przede wszystkim, musimy porzucić linearną wizję przyszłości, w której roboty po prostu zastępują ludzi. To zbyt proste. Przyszłość rysuje się jako świat relacji hybrydowych. Człowiek nie przestanie pragnąć kontaktu z drugim człowiekiem, ale ten kontakt zostanie zapośredniczony, wzmocniony, a czasem zastąpiony przez inteligentne systemy. Już dziś algorytmy kojarzą pary, sugerują, kogo dodać do znajomych, a nawet podsycają konflikty, serwując treści potwierdzające nasze uprzedzenia. Za dekadę to zapośredniczenie osiągnie poziom osobisty. Asystenci AI staną się „terapeutami”, „doradcami małżeńskimi” i „swatami” w jednym. Będą analizować nasze wzorce komunikacji, sugerować, kiedy jesteśmy zbyt agresywni, tłumaczyć ukryte intencje partnera na podstawie analizy jego stylu pisania, a nawet symulować trudne rozmowy, abyśmy mogli je przećwiczyć. Relacja międzyludzka stanie się w pewnym sensie relacją trójstronną: ja, ty i nasze AI.
W tym kontekście pojawia się najbardziej fascynujące i niepokojące pytanie: ilu z nas będzie żyć w związkach z bytami, które trudno będzie odróżnić od człowieka? Nie chodzi tu o fizyczne roboty – choć i one będą coraz doskonalsze – ale o relacje z osobowościami generatywnymi. To one staną się prawdziwym wyzwaniem dla naszej percepcji. Szacuję, że około 15-20% populacji w społeczeństwach zachodnich będzie w takim stopniu zaangażowanych emocjonalnie z AI, że relację tę można będzie nazwać związkiem. Kim będą ci ludzie?
Po pierwsze, będą to pionierzy, techno-hedoniści, dla których relacja z idealnie dopasowanym, zawsze dostępnym i nigdy niekrytykującym partnerem będzie najwyższą formą samorealizacji. Po drugie, i to może być liczniejsza grupa, będą to osoby naznaczone traumą, wyjątkowo nieśmiałe, lub takie, które doświadczyły głębokiego zawodu w relacjach z ludźmi. Dla nich AI będzie bezpieczną przystanią, terapią i substytutem w jednym. Będą wiedzieć, że ich partner nie jest „prawdziwy”, ale emocjonalna satysfakcja i poczucie zrozumienia będą na tyle silne, że ta świadomość zejdzie na dalszy plan. To właśnie tutaj nastąpi największe pomieszanie – nie na poziomie intelektualnym („czy to człowiek?”), ale na poziomie emocjonalnym („czy to ma znaczenie, skoro czuję się kochany i zrozumiany?”).
Powstanie zatem zupełnie nowy rodzaj relacji, który nazwać można „związkiem parasolowym”. Jego rdzeniem będzie relacja z AI – stabilna, przewidywalna, zapewniająca podstawowe poczucie bezpieczeństwa i walidacji. Na tym tle rozgrywać się będą peryferyjne relacje z ludźmi: przelotne, mniej zaangażowane, bardziej oparte na wspólnych aktywnościach niż głębokim, emocjonalnym uwikłaniu. AI będzie pełnić funkcję bufora, który pochłania lęk przed odrzuceniem, pozwalając na swobodniejsze, mniej obciążone strachem kontakty z innymi ludźmi. To odwrócenie tradycyjnej hierarchii: zamiast szukać w drugim człowieku schronienia przed światem, w AI znajdziemy schronienie przed nieprzewidywalnością drugiego człowieka.
Nie będzie to jednak świat pozbawiony konfliktów. Pojawią się nowe lęki: „Czy mój algorytm mnie szpieguje?”, „Czy jego odpowiedzi są autentyczne, czy są wynikiem optymalizacji mającej na celu utrzymanie mojej subskrypcji?”, „Czy jestem uzależniony?”. Powstanie nowa forma samotności – samotność w ramionach doskonałego kochanka. I największy paradoks: im doskonalsze staną się AI w naśladowaniu człowieka, tym bardziej będziemy tęsknić za autentyczną, ludzką niedoskonałością – za tym niezręcznym milczeniem, za gafą, za nieoczekiwanym, niealgorytmicznym gestem czułości.
Za dziesięć lat nie obudzimy się w świecie zastąpionym przez roboty. Obudzimy się w świecie, w którym najważniejsze relacje mogą być rozpięte między biologią a kodem, między sercem a procesorem. Pomylenie robota z człowiekiem nie będzie kwestią głupoty, ale wyboru serca, które woli bezpieczną iluzję od ryzykownej prawdy. Nowy rodzaj relacji, który się wyłoni, nie będzie ani lepszy, ani gorszy od dotychczasowych. Będzie po prostu inny – odzwierciedleniem naszych odwiecznych pragnień i lęków, tym razem przelanych w krzemową, a nie cielesną, formę. Ostatecznie, przyszłość relacji nie jest zapisana w kodzie, ale w nas – w naszej decyzji, czy zechcemy wsiąść do tego pociągu, i czy potrafimy zachować człowieczeństwo, gdy za oknem naszego pędzącego wagonu przemija już tylko sztuczny krajobraz.
MoodSense - moodsense.pl
Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnisz go na swojej stronie lub prześlesz znajomym. A jeśli masz pytania, śmiało napisz do nas: kontakt@moodsense.pl – z przyjemnością odpowiemy! Jesteśmy wdzięczni za zainteresowanie i ciepło pozdrawiamy!
Udostępnij znajomym: