Blog - Rodzeństwo w cieniu rodzica: Jak nie być sędzią, a sprzymierzeńcem

Projekt bez nazwy (95)

Wyobraź sobie scenę rodem z domowego reality show: dwoje dzieci, wiecznie w szrankach o ostatnią kostkę czekolady, pilot od telewizora czy miejsce w kanapie. Krzyki, łzy, a w tle rodzic – ten wieczny arbiter, który próbuje rozstrzygnąć, kto zaczął. Brzmi znajomo? Jeśli tak, to Małgorzata Stańczyk w swojej książce "Rodzeństwo. Jak wspierać relacje swoich dzieci" (wyd. Helion, 2022) ma dla ciebie ratunek. To nie jest kolejny poradnik z listami "10 kroków do idealnej rodziny", ale głęboka, empatyczna podróż przez labirynt relacji bratersko-siostrzanych, gdzie rodzic nie jest dyktatorem, lecz subtelnym ogrodnikiem, podlewającym kiełki przyjaźni między swoimi pociechami.

Stańczyk, psycholożka z wieloletnim doświadczeniem w pracy z rodzinami, demaskuje mit, że konflikty rodzeństwa to coś, co po prostu "minie z wiekiem". Wręcz przeciwnie – te codzienne utarczki to okazja do budowania umiejętności życiowych: negocjacji, empatii, a nawet... sztuki kompromisu przy podziale zabawek. Autorka przypomina, że w dzisiejszym świecie, gdzie dzieci spędzają więcej czasu przed ekranami niż przy stole, relacje z rodzeństwem stają się jednym z nielicznych autentycznych poligonów emocjonalnych. Ale jak rodzic może wejść w tę grę, nie psując jej? Stańczyk proponuje podejście oparte na obserwacji i wsparciu, a nie na interwencjach z armaty.

Kluczowa teza książki? Rodzic powinien być jak cichy kibic na boisku – obecny, ale nie wtrącający się w każdą faulę. Stańczyk opisuje eksperymenty z terapii rodzinnej, gdzie matki i ojcowie uczyli się "aktywnego słuchania": zamiast wołać "Przestańcie się bić!", pytali: "Co czujesz, kiedy twój brat zabiera ci tę książkę? A ty, co myślisz o tym, co mówi siostra?". To proste narzędzie, ale rewolucyjne – zmienia konflikt w dialog. Autorka przytacza badania (m.in. z Journal of Family Psychology), pokazujące, że dzieci, których rodzice modelują zdrowe rozwiązywanie sporów, rzadziej wnoszą bagaż rywalizacji w dorosłe życie. Zamiast wychowywać nowych Kainów, stajemy się architektami sojuszu à la Jaś i Małgosia – choć bez lasu i wiedźmy, za to z realnymi wyzwaniami jak dzielenie się smartfonem.

Co mnie urzekło w tej książce, to jej szczerość wobec rodzicielskich pułapek. Stańczyk nie unika tematu "ulubionego dziecka" – tego mitu, który gryzie nas wszystkich po kątach. Pisze o tym, jak naturalna różnica w potrzebach rodzeństwa (jedno ekstrawertyk, drugie introwertyk) może rodzić poczucie niesprawiedliwości. Jej rada? Tworzyć rytuały inkluzywne: wspólne "wieczory rodzeństwa" bez hierarchii, gdzie każde dziecko ma głos. Albo "skrzynkę skarg i pochwał", gdzie dzieci piszą, co je boli, a co cieszy – i wspólnie wyciągają wnioski. To nie magia, ale praktyka, która buduje mosty zamiast murów. W jednym z rozdziałów autorka dzieli się historią rodziny, gdzie starsza siostra z zazdrości o noworodka zamknęła się w pokoju na miesiąc. Dzięki sesjom z Stańczyk, gdzie rodzice zachęcali do wspólnych "misji" (jak budowanie fortu z poduszek), ta relacja rozkwitła w coś trwałego.

A co z nami, rodzicami? Stańczyk ostrzega: nie jesteśmy superbohaterami. Nasza rola to nie eliminacja konfliktów, ale ich transformacja. W erze, gdy samotne rodzicielstwo czy presja pracy sprawiają, że czujemy się winni każdego hałasu, książka ta jest jak głęboki oddech. Autorka cytuje dane z Polskiego Towarzystwa Psychologicznego: ponad 60% dorosłych wspomina konflikty z rodzeństwem jako lekcje, które ukształtowały ich charakter. Więc zamiast gasić pożar, podajmy dzieciom wiaderko – i pozwólmy im ugasić go razem.

Podsumowując, "Rodzeństwo" Małgorzaty Stańczyk to nie suchy podręcznik, lecz zaproszenie do tańca z chaosem rodziny. Pokazuje, że wspieranie relacji rodzeństwa to sztuka równowagi: być blisko, ale nie dusić; interweniować, ale nie rządzić. Jeśli w twoim domu panuje więcej burz niż słońca, weź tę książkę – i zobacz, jak z okruchów codzienności wyrastają mosty. Bo w końcu, jak mawia Stańczyk, rodzeństwo to nie rywale, lecz pierwsi przyjaciele na całe życie. A my, rodzice? Jesteśmy tymi, którzy uczą, jak te przyjaźnie pielęgnować. Warto spróbować – zanim następna kostka czekolady stanie się kością niezgody.

MoodSense - moodsense.pl

Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnisz go na swojej stronie lub prześlesz znajomym. A jeśli masz pytania, śmiało napisz do nas: kontakt@moodsense.pl – z przyjemnością odpowiemy! Jesteśmy wdzięczni za zainteresowanie i ciepło pozdrawiamy!

Udostępnij znajomym:

Dołącz do nas